niedziela, 6 czerwca 2021

Gry planszowe i ich wpływ na dzieci.

 


 Gry planszowe i ich wpływ na dzieci. 

Epidemia zmieniła  nasze przyzwyczajenia i sposób życia. Ma wpływ na to jak pracujemy, spędzamy wolny czas. Odcisnęła piętno na naszych dzieciach i na nas samych. Często straciliśmy to co jeszcze niedawno było przyjemną rutyną, hobby czy pasją.  Zajęcia dodatkowe, czy sportowe w praktyce przestały się odbywać, a życie w dużej mierze zostało ograniczone do kontaktów w sieci. Wirtualne nauka, praca, zakupy, spotkania stały się naszą codziennością.


Chcemy, aby nasze dzieci oderwały się od wirtualnego świata, od komputerów, teemsów i wszystkiego co zdalne.

Drastycznie przybyło problemów natury psychicznej. Depresja, lęki, załamanie, nadmierne pobudzenie lub otępienie, nadpobudliwość, zaburzenia odżywiania nie są rzadkością, a niestety często spotykanym stanem u dzieci i dorosłych po roku „w zamknięciu”.


 


Dziś przedstawimy jeden z pomysłów, który ułatwi nam wyrwanie dzieci z wirtualnego świata, pozwoli odbudować więzi i pozwoli potrenować umiejętności społeczne w realnym świecie. Naszym sposobem na lepsze relacje są często niedoceniane gry planszowe


Na rynku jest wiele gier planszowych, które nie tylko dostosowane są do wieku i ilości osób biorących udział w rozgrywce (w gry planszowe można też grać w pojedynkę), ale biorą pod uwagę czas gry, od tych kilkuminutowych szybkich rozgrywek przez kilkugodzinne partie do wielodniowych potyczek.



  Mamy gry ze współzawodnictwem, gdzie nadrzędnym celem jest wygrana jednego z graczy, gry kooperacyjne, gdzie gracze mają do zrealizowania jeden, wspólny cel, pomagają sobie, zapominając o własnym sukcesie, a realizującym cel wspólny, którego ukończenie powoduje wygranie gry przez wszystkich. Możemy spotkać gry z celami mieszanymi, gdzie zawodnicy decydują czy realizują cel wspólny czy skupiają się na celu własnym i indywidualnym zwycięstwie.

Gry można znaleźć w wielu tematykach i można je dopasować naprawdę do indywidualnych upodobań czy pasji grających.


Co dają gry?

Jest tak wiele pozytywnych aspektów gry, że trudno wymienić wszystkie.

Gry rozwijają wyobraźnie, wiedzę o świecie, pozwalają wcielać się w rozmaite postacie i zawody.

Dają poczucie przynależności do grupy, tworzą niepowtarzalną więź z współgraczami, wiele tematów do rozmów i dyskusji analizujących przebieg rozgrywki.

Gry uczą współpracy jak i współzawodnictwa, uczą wygrywać i przegrywać. Uczą opracowywania coraz to lepszych taktyk, planów. Planszówki uczą cierpliwości, bo zwycięstwo nie zawsze przychodzi od razu.

Podczas gry w planszówki jest również miejsce na niejeden  spór , który uczy jak konstruktywnie i asertywnie rozwiązywać problemy, uczy nie zgadzać się z kimś lub czymś, zauważać błędy, walczyć o swoje, podejmować decyzje, odmawiać komuś.

Podczas gry dzieci muszą mądrze rozdysponowywać posiadane, ograniczone środki, jak pieniądze, zdrowie, przedmioty, czas.



  Gry planszowe tworzą magiczną atmosferę, siadamy dookoła stołu, włączamy nastrojową muzykę, dbamy o odpowiednie oświetlenie planszy. O dobry klimat gry może pozwolić nam zadbać odpowiedni , dedykowany do gier planszowych stół. Takie rozwiązanie ma wiele zalet. Stół do gier może być dostępny w wersji mniej lub bardziej rozbudowanej wysuwanymi półeczkami, miejscem na kubek, dodatkowym podświetleniem, a nawet miejscem na ładowanie telefonu. Wygląd, czy wielkość takie stołu zależy od fantazji kupującego, gdyż każdy taki stół jest realizowany na indywidualne zamówienie klienta, a Ci mogą mieć specjalne preferencje podczas grania, czy dostosować mebel do ulubionego typu gry. Podstawowa opcja takiego stołu, sprawia, że w każdej chwili możemy przerwać grę, zakryć blatem i zjeść spokojnie obiad, odrobić lekcje, czy pójść spać, bez obawy, że Twój domowy zwierzak będzie miał ochotę przejść się po stole, czy pobawić się leżącymi tam figurkami. Kiedy ściągniemy blat wszystko będzie na swoim miejscu i bez straty czasu będzie można kontynuować rozgrywkę. Możliwość przerwania rozgrywki, nie składania planszy i korzystanie ze stołu to niewątpliwie największa zaleta. Warto jednak wspomnieć o innych jak nie spadające podczas rzutu kostki, których szukanie co chwilę na podłodze było mocno irytujące, miejsce na swoje karty i akcesoria potrzebne do gry, miejsce w rozkładanych półeczkach, gdzie nikt nie będzie mógł podejrzeć naszych zdobyczy i rozpracować naszej strategii gry.






 Taki stół ułatwia wprowadzenie wszystkich w atmosferę gry. Przyciemniane światełka,  piękne sukno na powierzchni, czy mata z kolorowym nadrukiem z ulubionej gry nie tylko ułatwiają rozgrywkę, ale nadają niepowtarzalnego, klimatu, magii, wprowadzają w baśniowy świat pobudzając wyobraźnie zarówno dzieciom jak i dorosłym.

 Jestem przekonana, że każda chwila spędzona przy graniu w gry planszowe jest ważna. Pozwoli nam miło spędzić czas, oderwać się od pandemii i „życia w komputerze”. Pozwoli zbliżyć się do siebie, poznać nawzajem i odbudować umiejętność tworzenia relacji w normalnym życiu po epidemii.

Stoły do gier planszowych (fanpage producenta)



Jak zachęcić dzieci do gry w planszówki?


 Zdarza się  że czasem ciężko nam namówić dzieci na wspólne granie, zwłaszcza gdy nie są to już przedszkolaki. Dlaczego dzieci mogą „nie lubić”, czy nie chcieć grać w gry planszowe.

Pierwszy powód, który bardzo często umyka dorosłym, a jest niesłychanie ważny i poważny dla dziecka to obawa przed przegraną. Czasem dzieci boją się „zaryzykować” granie, bo dla nich liczy się zwycięstwo i chociaż sama gra byłaby powodem wielu radości i uśmiechu ostateczna przegrana staje się osobistą porażką. Kiedy nam coś nie wychodzi przestajemy to lubić i grę z innymi nie traktujemy jako miłą zabawę, a walkę o być albo nie być. Uwzględniając wysoką wrażliwość dziecka, czy niskie poczucie wartości, warto zacząć od gier, gdzie gramy wszyscy razem i albo wszyscy wygramy i będziemy mogli  cieszyć się ze zwycięstwa, albo razem zastanowimy się co można by zrobić inaczej. Doskonale się sprawdzą wszelkie gry kooperacyjne, gdzie tworzymy drużynę i razem staramy się o zwycięstwo.

 Dzieci do planszówek zniechęcać mogą również zbyt trudne zasady, długie rozgrywki, czy zbyt długie czekanie na „swój ruch” oraz duża losowość, poczucie , że niewiele zależy ode mnie. Na szczęście na rynku jest masa gier o minimalnym czynniku losowym! Oferta gier planszowych jest bardzo szeroka, dlatego warto eksperymentować, szukać gier, które akurat podpasują naszym dzieciom, bo to co podoba się dzieciakom znajomych może nudzić nasze pociechy i zainteresuje ich coś w zupełnie innym stylu. Ponieważ gry często nie są tanie, dlatego polecam skorzystać z wypożyczalni gier planszowych, które znajdują się w wielu bibliotekach. Pozwoli to popróbować wielu rozwiązań i wybrać najlepsze rozwiązanie dla naszej rodziny.

Czasami przyczyna może być prosta do rozwiązania. Nie lubię grać w planszówki, bo miejsce jest niewygodne, muszę się pochylać, kostki mi spadają i co chwilę muszę sięgać pod stolik, miejsce jest źle oświetlone, czy zawsze muszę zaczynać bo jestem najmłodszy.

Na rozwiązanie problemów organizacyjnych miejsca do grania najlepszym rozwiązaniem będzie stół do gier planszowych.




piątek, 14 czerwca 2019

Zajęcia pozalekcyjne - podsumowanie roku 2018/2019


W tym roku było dużo nowości, IV klasa i trzeba było przestawić się na inny tryb nauki, debiut w szkole, w zerówce, więc wybierając zajęcia dodatkowe kierowaliśmy się zasadą Próbujemy, nic na siłę.

Tak wyglądały nasze próby:


Oskar (4 klasa)



- piłka nożna - kolejny rok kontynuowaliśmy zajęcia dwa razy w tygodniu. Oskar jednak zdecydował, że w II semestrze rezygnuje, może dojrzał i stwierdził, że to jednak nie jego ścieżka, może przyczyniły się do tego zwiększone obowiązki w klasie IV i brak czasu na posiedzenie w domu

- język angielski (2 razy w tygodniu) - raz chodził chętniej, a raz zupełnie na siłę, czasem robiliśmy wolne. Zajęcia mu się podobają, tylko narzeka, że nikt więcej z klasy nie chodzi. Efekty są i dodatkowo już nie uczymy się za wiele przed sprawdzianami.

Gabryś (zerówka)


Jeśli chodzi o Gabrysia to trochę próbowaliśmy, było:

- piłka nożna - na początku super, ale jednak to nie ta droga,
- język angielski (raz w tygodniu) to takie oswajanie angielskiego, aby nauka przychodziła lekko i bez oporu
- zajęcia w SUM (Szkole Umiejętności Miękkich) SUM KIELCE. Gabryś miał mało pewności siebie, jak czegoś nie był do końca pewny nie chciał spróbować, bał się popełnienia najmniejszego błędu. Postawiliśmy go trochę wzmocnić, żeby uwierzył w siebie, nabrał odwagi, nie bał się próbować, nawet jeśli czasem się nie uda. Na zajęcia chodzi od II semestru. Na pierwszych zajęciach nie umiał lub bał wymienić jedną rzecz, w której jest dobry, a ostatnio przyszedł do mnie i mówi:" Mamo, wiesz w czym jestem jeszcze dobry? w wymyślaniu swoich piosenek:-)". Także mały sukces jest! Poza tym mój Gabryś uwielbia te zajęcia, zresztą po pierwszych zajęciach, które były z rodzicami, też bym na takie zajęcia pochodziła. Warsztaty dla dorosłych o tym SUM powinien pomyśleć:-)
Widząc zaangażowanie Gabrysia i chęci z jakimi chodzi na te zajęcia, będziemy je kontynuować.



Upały, czyli uff jak gorąco..

Tak już mamy, że trzeba na coś narzekać, a pogoda jest tematem wiecznego niezadowolenia. W zimie za mroźno lub co, to za zima bez śniegu, co to za maj taki deszczowy, a teraz okropne upały w czerwcu, przecież to jeszcze nie lato.
Rozumiem, że pogoda jest tematem uniwersalnym i przydaje się w chwilach krępującej ciszy lub na podtrzymanie rozmowy, ale może zaczniemy szukać w pogodzie tych dobrych stron. Jest lato i musimy się wygrzać na długie zimne miesiące. Lato tak krótko trwa, jeszcze tylko chwilka i znów zacznie nam ubywać dnia. Cieszmy się słońcem, gorącem , lodami, zimnymi kąpielami, zwiewnymi ciuszkami.
Nie uzależniajmy swojego humor i wszelkich planów od pogody, róbmy plany alternatywne, bo przecież nie ma złej pogody , wszystko kwestia  odpowiedniego ubioru;-)


czwartek, 6 czerwca 2019

Szukaj w dziecku złota, a nie błota

Poruszona napotkanym artykułem w sieci m in. o tym co piszą nastoletni samobójcy w listach (link poniżej) postanowiłam spojrzeć na zakończenie roku inaczej.
W dzień zakończenia roku FB rozkwitnie zdjęciami świadectw z czerwonym paskiem. Absolutnie rozumiem dumę rodziców i chęć podzielenia się nią z całym światem. Tylko czy poza dniem zakończenia roku ten pasek ma jakiekolwiek znaczenie? Na zakończenie podstawówki może i owszem, łatwiej dostać się do "modnej" szkoły, ale w pozostałych wypadkach, świadectwo trafia do szuflady i przestaje się pamiętać ile wyrzeczeń, trudu, łez mogło ono dziecko kosztować.
Zastanawiam się czy czerwony pasek na świadectwie nie jest tylko dla rodziców i tylko dla nich tak na prawdę ma znaczenie. Super jak dziecko chcę, lubi się uczyć i czerpie z tego wiele satysfakcji, jest to ta pozytywna strona życia. 
Gorzej jak jedyną motywacją dziecka do nauki jest presja (często niewypowiedziana) na świadectwo z paskiem. Pomijając fakt, że dzieciom różnie się chce uczyć to pamiętajmy również, że dzieci mają różne predyspozycje do nauki. Są takie, które bardzo chcą, siedzą nad książkami długimi godzinami, a jednak nie wychodzi. I nawet jeśli uda się osiągnąć wymagana średnią to jest okupiona tak ogromnym wysiłkiem psychicznym, który nie jest wart swojej ceny. A gdy do paska zabraknie ułamka procenta, to w oczach dziecka to wielka porażka. Najgorzej jeszcze jak cień zawodu zobaczy na twarzy rodzica.
Nieustannie powtarza:
 SZUKAJ W DZIECKU ZŁOTA, A NIE BŁOTA!
Wspieraj dziecko niezależnie od tego czy na świadectwie są szóstki, czwórki czy dwóje. Powiedz mu coś dobrego po tym roku szkolmy, nawet gdy czego je wrześniowa poprawka.
Obecna szkoła daleka jest od ideału, pamiętaj o tym zwłaszcza po tej burzliwej wiośnie w szkolnictwie. Wymaga ogromnej pracy własnej dziecka po za godzinami lekcyjnymi. Wielu przedmiotów, bez intensywnej nauki w domu, nie da się zaliczyć. Uczeń, po wielu lekcjach tylko wie (lub nawet czasem nawet nie do końca) czego ma się nauczyć, a wiedzy, nawet podstawowej z lekcji nie wyniesie. 
Doceńmy pracę dziecka w tym niedoskonałym systemie, uśmiechnijmy się zażartujmy i ucieszmy, ze kolejny rok edukacji za nami.

Zadanie domowe dla rodziców na zakończenie roku szkolnego: Znajdź coś co się Twojemu dziecku udało i choć przez jeden dzień skup się tylko na tym.

Link do artykułu:
Fala samobójstw







wtorek, 2 października 2018

Odporność dzieci

Odporność dzieci
Często na forach, grupach parkingowych, blogach dla rodziców można się spotkać z pytaniem: Jak wzmacniać odporność u dzieci?

Ilość syntetycznych witamin, minerałów, suplementów, które przyjmują dzieci jest przerażająca. Pierwsze pytanie, które rodzi się w mojej głowie, kto to zlecił? Lekarz, znajomi,  internet, reklamy, artykuły?
Pół biedy jeśli zlecił to lekarz, można mieć nadzieję, że nie zaszkodzi i jedynym wskazaniem było zapotrzebowanie organizmu, a nie obiecana "wycieczka" za sprzedaż.
Obawiam się jednak, że rodzice podają to "na własną rękę", bo koleżanka zachwycona, bo w reklamie tak cudownie to wygląda, profilaktycznie podam kilka, przecież nie zaszkodzą.
Moim oczom ukazała się kiedyś u znajomych, wielka rozpiska "WITAMIN" zawieszona na drzwiach lodówki. Poniedziałek żelka z magnezem + tran, worek D3 +C, Środa multiwitamina w lizaku itp. Wszystko PROFILAKTYCZNIE!
Pytanie powinno brzmieć jak budować odporność dziecka, bo taka suplementacja to naturalnej odporności nie zbuduje. Jeśli w domu jest już kilkulatek, to niestety najlepszy czas na wspieranie odporności już dawno minął, ale jeśli dzidziuś jest w brzuszku to warto :

Co polecam:
1. Spacery - o każdej porze roku, długie, najlepiej drzemka w wózku na spacerze wiosna, lato, jesień, zima.
Nie ma dla mnie wytłumaczenia że dziecko przesiedzi pół zimy w domu, a jego kontakt z mroźnym powietrzem ograniczy się do przejścia do samochodu. Będę łaskawa i powiem min. 60 minut, choć moje dzieci nie spędziły na spacerze mniej niż 2 godziny odkąd skończyły tydzień (jeden urodził się na początku lutego, drugi w marcu). Czasem wystawiałam go na balkon na drzemkę, były to pojedyncze przypadki ale czas na dworze musiał być.

2. Picie chłodne napoje na dworze o każdej porze roku! Soczek , nie podgrzany, prosto ze sklepu, na dworze w zimny, mroźny dzień. Nigdy nie skończyło się to przeziębieniem.

3. Nie dajemy antybiotyków gdy nie ma takiej potrzeby.
3 dni gorączki to pewnie wirusówka, na którą po prostu antybiotyk nie działa, a zabija "dobre bakterie"
Mądry lekarz zleci badania krwi na CITO, które w większości wypadków dadzą obraz czy jest potrzeba podania antybiotyku.
Antybiotyku nie stosujemy na wyrost!

Nie podajemy także leków przeciwgorączkowych, przy stanie podgorączkowym, na zapas.

Oczywiście są wyjątki WSKAZANIA LEKARSKIE do podawania leków na wyrost, przy pierwszych objawach, ale TO SĄ WYJĄTKI

4. Nie przegrzewamy dzieci, niby wszyscy o tym piszą,ale przezornie zakładamy dodatkowy polarek.  Dziecko się spoci i momentalnie robi mu się zimno. Czas

em lepiej żeby lekko zmarzło, niż mocno się przegrzało.

5 Nie przesadzamy z czystością. Wycieranie rąk na spacerze co 5 minut mokrą chusteczką to błąd, który nie uczy organizmu co ma zrobić jak spotka coś innego na swej drodze.

6. Z katarem można wyjść na dwór!!!!!!!!! Zresztą jest na prawdę nie wiele przypadków kiedy dziecko powinno zostać w domu


Czy powyższe sposoby działają. U nas TAK. Nasz 10 i 7 letni syn, nigdy nie potrzebowali antybiotyków, z przeziębień szybkiego wychodzili, spacerowali codziennie i nawet w zimę zaliczali drzemkę na dworze, pili zimne soczki, a ręce myli po przyjściu do domu.
Kilkulatek po zabawie w deszczu, zmoczeniu stóp w kałuży, czy zmoczeniu spodni na sankach nie powinien następnego dnia wylądować u lekarza z przeziębieniem. 
Hartujmy dzieci, bo warto tak budować odporność.

niedziela, 3 czerwca 2018

Zajęcia dodatkowe podsumowanie

Podsumowanie roku szkolnego 2017/2018 - Zajęcia dodatkowe


W tym roku były zajęcia dodatkowe, troszkę się wyklarowały, nie przypadkowe i nie codziennie.

Zajęcia Oskarka 9 lat:

1. Piłka nożna, czyli treningi 2 razy w tygodniu.

Oskar trenuję w Football Factory już kilka lat i ja mam nadzieję, jak najdłużej.
Sama bez ruchu szybko czuję się źle, dlatego mam nadzieję, że moje dzieci coś tam sobie będą trenować, nie koniecznie zawodowo, raczej "bez zobowiązań", dla przyjemności, radości, zabawy, odstresowania, zdrowia.
Na treningach nie ma presji, stresu i chorych ambicji rodziców. Mieliśmy w tym roku mały epizod z przerwą w treningach, jakieś zmęczenie materiału, przesilenie wiosenne itp., ale syn sam zdecydował, że na treningi wraca, zatęsknił:-)

2. "Młode Bystrzaki", czyli zajęcia w Akademii Nauki.

Zajęcia te przeznaczone dla uczniów 3 i 4 klasy.
W skrócie mogę powiedzieć, że zajęcia te uczą uczyć się.
Dzieciaki poznają i doskonalą techniki nie tylko znane ze szkoły, ale uczą się w nie oczywisty sposób opanowywać nowy materiał, uczą się dociekać, zadawać pytania, rozwijają kreatywność i wzmacniają swoje poczuci wartości.
Ciekawe zajęcia raz w tygodniu 1,5h.

3. Język angielski 2 razy w tygodniu.

Mój coraz starszy  syn zaczyna doceniać znaczenie znajomości języka angielskiego. Trzeba sobie przecież radzić w różnych grach, jeśli chce się być na bieżąco, a polskiej wersji brak.
Czy w szkole można nauczyć się języka? bez samodzielnej pracy w domu, dużej motywacji chyba nie, szczególnie na tym etapie edukacji.

Zajęcia Gabrysia 6 lat:

1. Nauka pływania, czyli grupowe zajęcia dla dzieci na Basenie "Delfin"

Może Gabryś nie nauczył się jakoś wybitnie pływać, to na pewno zajęcia przyniosły mu wiele dobrego, bo sport jest bardzo ważny:-), oswoił się z wodą i po prostu miło bawił się w wodzie.

2. Język angielski raz w tygodniu.

Poznawanie angielskiego przez piosenki, zabawę, filmiki, proste zadanka. Wbrew pozorom bardzo duże efekty i dużo zapamiętanych słówek.

3. Logopeda.

To raczej nieregularne zajęci raz lub dwa w miesiącu, ćwiczymy sz, czy, rz i r.
Duża poprawa, ale w "zerówce" będziemy kontynuować pracę, może uda się bardziej regularnie.

Co od wrzenia? Zobaczymy, może Wy spotkaliście jakieś ciekawe zajęcia na Waszej drodze i podzielicie się wrażeniami:-)


niedziela, 27 maja 2018



''Nie" z miłości Jesper Juul


"Szczere i stanowcze NIE wypowiedziane przez rodzica jest często lepsze dla dziecka niż wymuszone TAK. Mimo to, odmawianie dzieciom przychodzi rodzicom z ogromnym trudem. Jesper Juul w swojej najnowszej książce „NIE z miłości”, która stała się bestsellerem w Skandynawii, wyjaśnia na czym polega właściwa sztuka odmawiania i pokazuje, że konfrontacja z odmową to jeden z warunków rozwoju silnych i świadomych swojej wartości dzieci" 

Taki opis znajdziemy z tyłu książki.
Książka promuje rodzicielstwo bliskości, oparte na wzajemnym szacunku.
To nie jest władza absolutna nad dzieckiem, to nie stosunki czysto przyjacielskie. To relacja, gdzie rodzic jest przywódcą stada i tworzy z dzieckiem silną więź emocjonalną, która jest siłą na jego dalsze życie.

Autor zwraca uwagę, że miłość to nie to samo co obsługa. Dziecko, które jest tylko obsługiwane staje się "zimne"- nie przejawia uczuć, za to żąda coraz więcej usługiwania. A rodziców dopada frustracja, ponieważ duszą się w roli służących. Czasem trzeba powiedzieć NIE tym żądaniom, a powiedzieć TAK własnym potrzebą i zatroszczyć się o własne granice.
Dlaczego nie odmawiamy?
Nie chcemy kogoś ranić, unikamy konfrontacji, chcemy, żeby inni nas lubili, unikamy konfliktów, z wygody, z chęci tworzenia fałszywej przyjaźni z dziećmi.
Skutek: sami zaczynamy się nie lubić.
W czasach dobrobytu, rodzic odmawiając dziecku zaczyna mieć wyrzuty sumienia, że czegoś dziecka pozbawia, że nie jest na jego wezwanie, a gdy potrafi odmówić i znaleźć czas uchodzi za egoistę nienależycie zajmującego się dzieckiem.
Jesper Juul uczy nas jak pokonać ten paradoks i jak powiedzieć NIE, nie odczuwając przy tym rozterek sumienia

Na co ja zwróciłam uwagę w książce:

1. "Dzieci prawie nie bawią się ze sobą według swoich wyobrażeń i bez ingerencji dorosłych. Nie ma wolnej przestrzeni, gdzie dzieci kształtowałyby kompetencje społeczne."
Dało mi to do myślenia, że faktycznie cały czas od początku staramy się kontrolować zabawy naszych dzieci, w co? jak? kto jaką ma rolę, doradzamy, korygujemy, podpowiadamy i o zgrozo,  rozwiązujemy wszelkie konflikty między dziećmi , zaburzając tym całkowicie tworzenie umiejętności społecznych.

2. "Zaufanie - nastawienie rodziców, że dziecko w ramach swoich możliwości i doświadczenia zrobi zawsze to, co najlepsze.
Pamiętajmy według możliwości i doświadczenia dziecka, a nie według naszych możliwości i doświadczeń!!!

3. Bardzo ciężko znaleźć równowagę między indywidualizmem, a przynależnością do grupy, ale najważniejsze jest żeby cenić siebie 

4. Dzieci szukające autonomii, czyli idealny przykład mojego syna:-))
Dzieci te mają taką samą potrzebę bliskości i ciepła jak inne, ale sam chcą decydować jak wygląda ich kontakt z rodzicami. Ich postawa ko klasyczny konflikt między potrzebą przynależności i niezależności.
Te dzieci tylko wtedy mówią tak, gdy mają poczucie autentycznego wyboru.
Takie dzieci na pytanie Odrobisz lekcje? zawsze odpowiedzą NIE, bo wiedzą, że nie mają wyboru:-)

Podsumowując, nawet jeśli nie decydujesz się stosować dokładnie proponowanej w książce metody, warto książkę przeczytać. Może spojrzysz na swoje dziecko inaczej, może dostrzeżesz coś co do tej pory Ci umykało a może polubisz swoją rolę również pedagoga i odkryjesz dla siebie nowe ścieżki:-)